Komentarze: 12
podreptałam dziś ze święconką do kościoła. sama. skończył się coroczny zwyczaj chodzenia z moją kuzynką na święcenie. bo fochnęła się na mnie ;] nieważne ;p poszłam sobie do tego kościoła trochę za wcześnie, bo po prostu chciałam tam sobie posiedzieć, pomyśleć. ostatnio jakoś czasu brak na wewnętrzne refleksje. w ogóle to masa małych dzieci w kościele była! toż tylu dzieciaków na niedzielnej mszy świętej nie ma! chociaż... co ja tam gadam, jak ostatnio do kościoła zawitałam parę tygodni temu ;p był taki mały chłopczyk co się słodko do mnie uśmiechał, nawet mamę olał, cały czas gapił się na mnie ;) haa i jeszcze nie zapomnę takiego małego rudego grubaska, ten to był słodziak :D tak sobie biegał, a jak na mnie spojrzał to od razu glebę zaliczył :D rozwaliło mnie to :D po kościele poszłam na spacer. oł je, chyba będę częściej się na takie spacery wybierała. albo na rower, o! mam dzięki takiemu dotlenieniu 100 razy lepsze samopoczucie :]
chłopaki na boisku, które widzę z mojego okna, grają w piłkę - dobrze im tak... jak byłam młodsza to też grałam w piłę z kolegami :D albo w palanta :D ehh miało się swoją paczkę podwórkową :)
chciałabym mieć psa! kompana do spacerów... ale to raczej nierealna zachcianka.
nie ma już zimy. nie ma mrozów. nie ma marudzenia. i nie będzie! :)
wesołych świąt kochani. takich rodzinnych. i przepełnionych właściwymi refleksjami. do siego roku! ;p ;D