Archiwum sierpień 2006


sie 24 2006 Bez tytułu
Komentarze: 10
Kolejny rok za mną, kolejny przede mną.
Przedwczoraj był mój dzień, 19stka stuknęła, ale w zasadzie siostra ze szwagrem wrócili z Tunezji, wobec czego spadłam na drugi plan. Whatever. Było oglądanie zdjęć z ich podróży poślubnej, a także filmu z wesela, który chyba będę oglądać codziennie :D Przy okazji tego filmu zdałam sobie sprawę, że było genialnie, a to dzięki tym, których rzadko niestety widuję. Szczególną radość sprawiła mi obecność cioci, tej, której mąż (a mój kochany wujek) umarł 4 lata temu. Jeju, to już cztery lata... Bardzo się cieszę, że przyjechała i co więcej - świetnie się bawiła :) Tak bardzo się cieszę.

Od czerwca praktycznie siedzę w domu. Nie z wyboru, ale z konieczności. Mój dziadek wymaga opieki. Raz jest lepiej, raz gorzej, szkoda, że tego pierwszego coraz rzadziej... A czasem bywam bezsilna. I mam tylko ochotę wybiec z mieszkania i wykrzyczeć w imię swojej bezsilności. Co chwilę tylko słyszę, że takie jest życie... i chyba muszę się do tego przyzwyczaić.

Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy pamiętają, że ja jeszcze istnieję. Bo zapomnieć chyba naprawdę łatwo.

kasia_ef : :
sie 17 2006 Bez tytułu
Komentarze: 7
Nienawidzę wątpliwości. Nienawidzę ich mieć. A mam. Chwyciła mnie refleksja. Że źle zrobiłam. Że niewłaściwie wybrałam. Że nie nadaję się na to cholerne zarządzanie! Bo nie tak miało być :( Chciałam mieć dylemat między psychologią a socjologią. A ani tu ani tu mnie nie przyjęli. Zostało zarządzanie&marketing i pedagogika. Wybrałam to pierwsze, bo bardziej przyszłościowe. Poza tym nie widzę siebie uczącej dzieci w przedszkolu czy szkole. Ech.. No nie wyszło. A powinnam się cieszyć, bo większość znajomych nie dostała się nigdzie. A ja jeszcze mogłam sobie wybierać... Nie tak jak chciałam, ale mimo wszystko chyba jestem szczęściarą. Tylko ta szczęściara ma głupie wątpliwości i boi się co dalej. Ale prawdą jest, że powinnam poczekać, przekonać się na własnej skrórze, przetestować te studia, no najwyżej noga mi się powinie albo zrezygnuję. Chociaż mimo to, zastanawiam się czy nie poprawiać matury i spróbować za rok. Tylko znowu tu nie wiem czy dam radę. Kurde. Chyba jednak poczekam, może jednak odnajdę się na tym zarządzaniu. Zresztą nie wiem, nic już nie wiem. Tzn. wiem jedno - chciałabym cofnąć czas i znowu przeżyć liceum.
Nie tylko to mi leży na sercu. Ostatnio jestem już bezsilna na niektóre sprawy. Siostra w podróży poślubnej w Tunezji... Chcę, żeby już wróciła, tzn. żeby już był wtorek, bo nie wytrzymam :(

"Too many things to cover me, too much can make me blind..."

kasia_ef : :
sie 14 2006 Bez tytułu
Komentarze: 8
Ostatnie dni, a może i nawet tygodnie były wręcz wariackie, a to oczywiście z powodu ślubu mojej siostry... :) Ale już po wszystkim, dnia 12 sierpnia 2006 roku moja siostra została mężatką! Już od rana była niezła bieganina, bo tu fryzjer, tu makijaż, tu pomóc w przygotowaniach, jeeej. Tyle stresu przed i w sumie niepotrzebnie, bo wszystko się udało idealnie wręcz... Msza w kościele była niesamowitym przeżyciem, zostałam zatrudniona do czytania, jakoś dałam radę.. :D Siedziałam w pierwszej ławce z siostrą mojego szwagra, no dziewczyna wzruszona niesamowicie, całą mszę chyba przepłakała, podczas czytania modlitwy wiernych chlipała do mikrofonu, ale to było takie kochane, takie ze szczęścia... :)) Rodzice też wzruszeni byli. Na dodatek kościółek był mały, taki przytulny. Wypełniony po brzegi dawał poczucie jakiejś takiej bliskości i rodzinnej atmosfery. Wesele zaczęło się po godz.19. Cóż mogę rzec - zabawa do 5 rano... :D Było po prostu bosko! Poznałam wielu ludzi, a to rodzinę ze strony szwagra, a to znajomych z klasy liceum mojej siostry. Co najważniejsze - wszyscy potrafili się bawić (nie licząc jakiejś tam zrzędzącej cioci, ale na szczęście szybko poszła ;p), jak się towarzycho rozkręciło to prawie nikt przy stole nie siedział tylko na parkiecie tańcował :D Świetny był pan z orkiestry, tak jak przypuszczałam, spisał się na szóstkę z plusem nawet :) Wytańczyłam się za wszystkie czasy. Wypiłam zresztą też... :D Bez bicia się przyznam, że gdzieś po godz. 2 już mi świat wirował, ale na szczęście nie leżałam pod stołem czy coś w tym stylu :P Po prostu znalazłam sobie odpowiednie towarzystwo do picia - moich dwóch wujków (w tym chrzestny) i kolegów mojej siostry. Połączyła nas zabawa w karetę, którą pan z orkiestry zorganizował :d Oraz oczywiście sympatia do wódki ;D W pewnym momencie powiedziałam, że już dosyć, ale jak usłyszałam, że piją zdrowie pary młodej, to jak mogłam odmówić?! Hahaha. W sumie aż tak źle ze mną nie było ;> Choć z drugiej strony tata ze śmiechem mówił mi, żebym już więcej nie piła... :D I poszła plota, że mnie wydziedziczy, lol :D
Poprawiny były równie udane. Zakładaliśmy, że przyjdzie może z 30 osób (na weselu było niewiele ponad 70), a tu przyszło praktycznie dwa razy tyle! I znowu wszyscy uśmiechnięci, rozbawieni, roztańczeni... A czas mijał niezwykle szybko. Niemniej jednak, nie był to czas zmarnowany. To były absolutnie rewelacyjne poprawiny, choć już w ostatniej godzinie miałam dość, jeszcze mnie kuzyn, za którym nie przepadam, wziął w obroty ehhh ;) Podsumowując - to były przeboskie dwa dni. Obecnie jestem bardzo, ale to bardzo zmęczona, na dodatek nieco poobijana, podeptana... ale i tak szczęśliwa :D Chociaż kurczę kicham dzisiaj niesamowicie, zaraz idę wziąć jakąś witaminkę, żeby mnie przeziębienie nie wzięło, brr. Lalala :P
kasia_ef : :