Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14
|
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum 14 sierpnia 2006
Ostatnie dni, a może i nawet tygodnie były wręcz wariackie, a to oczywiście z powodu ślubu mojej siostry... :) Ale już po wszystkim, dnia 12 sierpnia 2006 roku moja siostra została mężatką! Już od rana była niezła bieganina, bo tu fryzjer, tu makijaż, tu pomóc w przygotowaniach, jeeej. Tyle stresu przed i w sumie niepotrzebnie, bo wszystko się udało idealnie wręcz... Msza w kościele była niesamowitym przeżyciem, zostałam zatrudniona do czytania, jakoś dałam radę.. :D Siedziałam w pierwszej ławce z siostrą mojego szwagra, no dziewczyna wzruszona niesamowicie, całą mszę chyba przepłakała, podczas czytania modlitwy wiernych chlipała do mikrofonu, ale to było takie kochane, takie ze szczęścia... :)) Rodzice też wzruszeni byli. Na dodatek kościółek był mały, taki przytulny. Wypełniony po brzegi dawał poczucie jakiejś takiej bliskości i rodzinnej atmosfery. Wesele zaczęło się po godz.19. Cóż mogę rzec - zabawa do 5 rano... :D Było po prostu bosko! Poznałam wielu ludzi, a to rodzinę ze strony szwagra, a to znajomych z klasy liceum mojej siostry. Co najważniejsze - wszyscy potrafili się bawić (nie licząc jakiejś tam zrzędzącej cioci, ale na szczęście szybko poszła ;p), jak się towarzycho rozkręciło to prawie nikt przy stole nie siedział tylko na parkiecie tańcował :D Świetny był pan z orkiestry, tak jak przypuszczałam, spisał się na szóstkę z plusem nawet :) Wytańczyłam się za wszystkie czasy. Wypiłam zresztą też... :D Bez bicia się przyznam, że gdzieś po godz. 2 już mi świat wirował, ale na szczęście nie leżałam pod stołem czy coś w tym stylu :P Po prostu znalazłam sobie odpowiednie towarzystwo do picia - moich dwóch wujków (w tym chrzestny) i kolegów mojej siostry. Połączyła nas zabawa w karetę, którą pan z orkiestry zorganizował :d Oraz oczywiście sympatia do wódki ;D W pewnym momencie powiedziałam, że już dosyć, ale jak usłyszałam, że piją zdrowie pary młodej, to jak mogłam odmówić?! Hahaha. W sumie aż tak źle ze mną nie było ;> Choć z drugiej strony tata ze śmiechem mówił mi, żebym już więcej nie piła... :D I poszła plota, że mnie wydziedziczy, lol :D
Poprawiny były równie udane. Zakładaliśmy, że przyjdzie może z 30 osób (na weselu było niewiele ponad 70), a tu przyszło praktycznie dwa razy tyle! I znowu wszyscy uśmiechnięci, rozbawieni, roztańczeni... A czas mijał niezwykle szybko. Niemniej jednak, nie był to czas zmarnowany. To były absolutnie rewelacyjne poprawiny, choć już w ostatniej godzinie miałam dość, jeszcze mnie kuzyn, za którym nie przepadam, wziął w obroty ehhh ;) Podsumowując - to były przeboskie dwa dni. Obecnie jestem bardzo, ale to bardzo zmęczona, na dodatek nieco poobijana, podeptana... ale i tak szczęśliwa :D Chociaż kurczę kicham dzisiaj niesamowicie, zaraz idę wziąć jakąś witaminkę, żeby mnie przeziębienie nie wzięło, brr. Lalala :P