Archiwum 09 czerwca 2006


cze 09 2006 "Dust yourself off and try again, try again..."...
Komentarze: 8
Postanowiłam, że nie spędzę tych okropnie długaśnych wakacji w domu. Nie po to zapieprzałam przez ostatnie miesiące, by teraz tylko siedzieć przed komputerem, spać do południa i oglądać głupie komedie :P Zaraz wybieram się na wycieczkę rowerową. Mam do przejechania jakieś 15 km, tęskniłam za tym! :D Bo w gruncie rzeczy na początku, po maturze, fajne jest to, że budzę się, otwieram oczy ze świadomością, że nie ma nic czym muszę się stresować. Tylko wstaję i już. Po prostu. No właśnie. Szkoda, że tak po prostu właśnie... Bo miałam taki okres w życiu, że budziłam się. Wstawałam z łóżka. Witałam każdy kolejny dzień nie dlatego, bo taka jest kolejność rzeczy, ale dlatego, że chciałam. Wiedziałam, że być może, właśnie w tej chwili, gdzieś tam, ktoś tam o mnie myśli. To było fajne uczucie - nie przejmowałam się okropną pogodą czy tym, że na czole znów wyskoczył mi pryszcz. Jednak, teraz, z perspektywy czasu, zastanawiam się o co w tym wszystkim chodziło. Bo dziwne były te zagrywki nie z mojej strony. Ale miałam te cholerne klapki na oczach. No cóż, przynajmniej byłam... szczęśliwa. Niemniej jednak, okazało się, że to jednak nie ten człowiek i nie ten czas. Tak więc od paru miesięcy znów budzę się. Wstaję. Bo tak należy i tyle. Patrzę w lustro i czasem się uśmiechnę. Bo nie powinnam się tym wszystkim przejmować i czekać na kolejną szansę. Z innym człowiekiem, w innym miejscu. I tak robię. Ja nie z takich, co płaczą w poduszkę. Szkoda łez, jeśli naprawdę nie było warto. Bo nie było...
Ależ mnie sentyment ścisnął ;) Idę już na ten rower, słoneczko wychodzi zza chmur. Miłego dnia.
kasia_ef : :