nie ma to jak imprezka od czasu do czasu! wczoraj (z przelomem na dzis) bylam na 18stkowej babskiej domowej balandze. ponioslo mnie troche z tymi %, z czego najwiekszy ubaw miala sama solenizantka :P wszyscy doskonale wiedza, ze mi niewiele do szczescia potrzeba :P to bedzie bardzo nieskromne co napisze, ale sadze, ze w pewnym stopniu bylam sila napedowa tego wszystkiego. spiewalam wspolnie z kolezanka "the sound of san francisco" - od dzisiaj to jest moj hymn ;D, a poza tym... uwaga, uwaga... rozwalilam spluczke od kibla! :P dwukrotnie :P eee a zdawalo mi sie, ze jestem raczej delikatna i subtelna ;D w kazdym badz razie moge sie spodziewac, ze od dzis bede ostrozniejsza ze spluczkami, a poza tym boje sie, zeby mi nie nadano nowej ksywy ;P
i w ogole spac mi sie nie chce. polozylysmy sie cos kolo 4, niedawno wrocilam do domu i tak jakby wypoczeta jestem ;]
musze obiad zrobic. bedzie z serii "cos na szybko" czyli makaron z sosem ;]
za tydzien kolejna impreza... yhy, zahartuje sie porzadnie do swojej 18stki :D
Tak jest.. dokładnie- trzeba być tfardym, a nie mientkim w okresie 18-stek.
Dodaj komentarz